czwartek, 25 września 2014

...mOhErY, pRuCiE i JuŻ jEsiEnNe SłOńCe

     Już kolejna pora roku, a ja dalej w chustach ;) Ale tym razem o miłości, która mnie trochę zwiodła na manowce poplątania. Bo czy widząc te kolory i te cienie...


.... no jak nie ulec zachwytowi. Jeszcze to cieniowanie na etykiecie włóczki ;) Pomyślałam bomba  jak znalazł dla Natalii urodzinowej.
Nie wiele się zastanawiając opróżniłam szafy Dominiki i poleciałam do domu dziergać.
      Z góry wiedziałam że szydełko większe chcę, bo ma być luźno i miękko. Postanowiłam zrobić kilka prób, w międzyczasie prując, by sprawdzić różne wzory. No i tutaj zaczyna się ta historia...
     Nie wiem czy pomroczność starcza, czy jakieś zamroczenie spowodowało to, że nie skojarzyłam haseł moher i prucie z faktem że one do siebie absolutnie nie pasują ;/
     Efektem tego jest wybór jednego z pierwszych wzorów które uznałam za dobre nie chcąc tracić więcej pięknej włóczki. I.... jestem zadowolona, choć następnym razem dokonam małej modyfikacji wzoru.


     Modyfikacja ta dotyczyć będzie potrójnych słupkowych pęczków, które w porównaniu z resztą robótki wychodzą stosunkowo grubo. Zrobię tam zwykłe słupki, tak po prostu. Teraz pomogło rozprasowanie przez materiał i pęczki się poddały, a efekt jest zadowalający...



     Kolory cudne ale na razie chyba rozstanę się z moherem na jakiś czas pewnie zanim mnie jakieś inne kolory nie zamroczą do końca.

P.S. Kiedy fotografowałam chustę w jesiennych już promieniach cudnej urody, taki gość mnie odwiedził. Mało tego, co zazwyczaj się nie zdarza, rozpostarł swe kolory wprost na idealne światło i mój obiektyw. Szczęście, że załapałam się na tę mikro chwilę kiedy woń słonecznika uwiodła motyla.

Jesiennie papa..

2 komentarze:

  1. Śliczna, wzór sobie zachowam bo wyszedł Ci bosko ��

    OdpowiedzUsuń